W
ostatnich postach często poruszałam kwestie związane z korzyściami pochodzącymi
od organizacji, których głównym celem jest ochrona i opieka nad pokrzywdzonymi
zwierzętami. I choć nadal uważam, że owych organizacji jest wciąż za mało, a
możliwości jakimi dysponują wołają o pomstę do nieba, to żeby nie zostać
posądzoną o monotematyczność i zbyt kurczowe trzymanie się jednego punktu
widzenia postanowiłam bliżej przyjrzeć się „ciemnej stronie” organizacji PETA.
Ktoś zapyta czy taka strona w ogóle istnieje? Przecież sama nazwa organizacji
znaczy „Ludzie na rzecz etycznego traktowania zwierząt”. Zdaje się, że nie
powinno być w tej kwestii żadnych wątpliwości. A jednak.
Przerażające statystyki
O
co tak naprawdę chodzi? Otóż wszelkie informacje dotyczące zachowań członków
PETY świat uzyskał od Amerykańskiej agendy rządowej, która opublikowała
szokujące dane mówiące o tym, że organizacja teoretycznie odpowiedzialna za
ochronę praw zwierząt ma na swoim koncie uśmiercenie 95 procentów psów i kotów,
które trafiły do jej głównej siedziby w Norfolk w Wirginii. Łącznie, licząc od
1988 r. uśpiono tam już ponad 27 tyś zwierząt. Co z pozostałymi 5 procentami? Podobno
wszystkie pozostałe zwierzęta znalazły dzięki działaczom nowy dom. Jeżeli owe
informacje są prawdziwe, można się pokusić o stwierdzenie że miały po prostu
wielkie szczęście.
Dwie twarze PETA
27
tysięcy uśmierconych zwierząt przez 15 lat działalności organizacji. Dane są
zatrważające, ale jeszcze bardziej zatrważający jest fakt, że owe morderstwa
były są i będą praktykowane. Według szefa instytucji zajmującej się ochroną
praw konsumenta w USA PETA w żaden sposób nie zwalnia swojego rzeźnickiego
procederu pozwalając tym samym na śmierć niewinnych zwierząt o które tak
zawzięcie walczy. No właśnie, powstaje pytanie czy aby na pewno? Można odnieść wrażenie,
że ostatnimi czasy zalała nas fala reklam tworzonych przez PETE z udziałem
wielu celebrytów i innych sławnych
osobistości. Nie ma tu większego miejsca na refleksję, plakat ma przyciągać
uwagę, ale też nie można nie zauważyć, że działania PETY
zmierzają raczej do samej reklamy i wykreowania pozytywnego wizerunku instytucji niż do
samej pomocy i wywołania szumu wokół istotnych problemów zwierząt.
Twórcy
teorii spiskowych, którzy jak wiadomo pojawiają się przy każdych tego typu
sytuacjach poddają jeszcze pod wątpliwość kręcone przez PETE filmy ukazujące
niehumanitarne traktowanie zwierząt. Czy jest możliwe żeby były one kręcone w
tak dobrej jakości, z zachowaniem największych szczegółów? Raczej śmieszna
wydaje się przecież sytuacja w której aktywiści podchodzą do zabijającego
zwierzę człowieka i pytają się, czy mogą to nakręcić. A więc jak to możliwe?
Podejrzewa się, że PETA wykazuje nie
tylko zdolności do kreowania swojego wizerunku, ale też do kręcenia niezłego
kina, które zapewne kosztuje ich nie małe pieniądze.
PETA wkracza do akcji
Gwoździem
do trumny miała być kontrola siedziby głównej PETY w stanie Wirginia, podczas
której stwierdzono że nie ma tam odpowiednich warunków do przetrzymywania
zwierząt. Pod żadnym względem nie przypominało to schroniska więc zwierzęta
które trafiają do Norfolk są uśmiercane w przeciągu 24 godzin.
Wobec
tych wszystkich zarzutów PETA nie mogła długo milczeć. „Większość zwierząt, które do nas trafiają, to
wyrzucone przez właścicieli, agresywne lub niemające szans na przeżycie
osobniki. Zdarzają się też stare, chore lub takie, dla których nie można
znaleźć odpowiedniego właściciela” –tłumaczy się
rzecznik Peta, Jane Dollinger.
Jak się okazało jej wypowiedź przeczy zeznaniom złożonym w
2005 roku przez aktywistów PETY przyłapanych na wyrzucaniu zdechłych zwierząt
do śmietnika w Karolinie Północnej. Twierdzili oni bowiem, że wszystkie
zwierzęta które do nich trafiają są w dobrej kondycji i nie ma z nimi większych
problemów.
Jedna wielka niewiadoma
Komu
w końcu wierzyć? Fakty mówią same za siebie, ale wizerunek jaki zdążyła nam
przedstawić PETA kłóci się z nimi na tyle, że wielu ludziom ciężko jest
właściwie uwierzyć w którąkolwiek z wersji. Wciąż mamy przed oczami obraz
gwiazd angażujących się w akcje tej organizacji, czy choćby jej różnego rodzaju
eventy. I czy całkowite zdemaskowanie tego co dzieje się za ścianami głównej
siedziby nie przyczyniłoby się przypadkiem do spadku zaufania do zwierzęcych organizacji
charytatywnych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz